“Noc w Caracas” – recenzja książki

9 sierpnia 2021

„Noc w Caracas” to książka, po którą nie wiem, czy bym sięgnęła, ale sama do mnie przyszła. A w przypadki nie wierzę. Tak się składa, że od wielu lat śledzę losy Wenezueli na vlogach na YouTube. Ameryka Łacińska zawsze była mi bliska odkąd zaczęłam tańczyć salsę i odkąd w 2010 roku wyjechałam na półroczny staż ze studiów do Brazylii. To wtedy też zaczęłam studiować historię i ekonomię Ameryki Łacińskiej. Poznałam ludzi, kulturę, zatopiłam się w wir latynoskiego życia. A nie jest to życie łatwe, szczególnie dla Europejczyka, który przyzwyczajony jest do większego ładu, stabilności, bezpieczeństwa. Wtedy jeszcze Wenezuela była jednym z najbogatszych krajów w Ameryce Południowej. Na przestrzeni lat miało się to zmienić, diametralnie.

Ten kolorowy i spontaniczny kraj odmienił się nie do poznania. Złoża ropy naftowej, które przez wieki były błogosławieństwem, stały się przekleństwem. Żeby to zrozumieć, trzeba by przestudiować historię Wenezueli oraz poznać mentalność ludzi. Wenezuelska dziennikarka na emigracji-Karina Sainz Borgo zabiera nas w podróż do swojego kraju, a którym przeplatają się losy Kobiet z dawnej Wenezueli, jak i tej z czasów jakże niedawnej rewolucji. Książka ta jest krzykiem o zwrócenie uwagi na swój kraj. Krzyk ten dociera na cały świat, książka została wydana na 26 języków, w  tym j. polski. Jest to krzyk o kraj, w którym nikt nie wydaje książek, a księgarnie stoją puste. Nikt nawet nie myśli o kupowaniu książek, gdzie nie ma podstawowych środków, higieny, jedzenia, a nawet dostawy prądu i wody są mocno ograniczone.

Akcja książki przeskakuje pomiędzy przeszłością, kiedy Wenezuela była mlekiem i miodem płynąca oraz czasami obecnymi, kiedy kraj pogrąża się w coraz większej przemocy i bezradności. To porównanie pokazuje, jak szybko może zniknąć nowoczesny kraj. Jak kruche jest życie i jak kruche jest to, co tam znane i do czego jesteśmy przywiązani. Wenezuela to kraj, w którym nie było wojny, nikt go nie najechał, a jednak zniszczenia i sytuacja ekonomiczna jest porównywana do tej w Syrii. Wenezuela znalazła się w kryzysie humanitarnym i kompletnej izolacji finansowej wynikającej z hiperinflacji o niespotykanej na całym świecie skale. Zmusiło to miliony obywateli do emigracji do sąsiednich krajów Ameryki Łacińskiej. Pod reżimową władzą doszło do sytuacji, kiedy to według raportów ubóstwo dotyka nawet 97 proc. wenezuelskich rodzin, które nie mają stałego dostępu do żywności, a aż 90 ma nieregularne dostawy energii elektrycznej. W Europie wciąż jesteśmy w dużej mierze nieświadomi, że coś takiego rozgrywa się w XXI wieku.

Czytając książkę „Noc w Caracas”, czujesz złość, nienawiść, niesprawiedliwość, samotność oraz głęboki smutek, a przede wszystkim jest to książka o sile i determinacji Kobiet. 

 Temat jest trudny, ale samo czytanie książki wprost przeciwnie. Lektura ta wciąga już od pierwszej strony i trudno się od niej oderwać. Życie w Wenezueli jest kompletnie niestabilne, a ta historia pokazuje rzecz niebywałą, kobiecą moc w przemocowej rzeczywistości, która gasi wolę walki. Adelaida jest silna, ale i zdesperowana. Wie, że jej decyzje mogą mieć katastrofalne skutki, a mimo to podejmuje ryzyko. Możliwość wejścia w jej codzienność w Caracas, w kraju w stanie upadku, zmienia nasze myślenie o codzienności, która w każdej chwili może ulec zmianie.

A poza tym „Noc w Caracas” to również piękna oprawa graficzna. Satynowa w dotyku twarda okładka w ciemnym granacie,  przełamana jest konturami piór w mocnych kolorach.

Aż trudno uwierzyć, że jest to powieść debiutancka Kariny Sainz-Borgo, a jest to jedna z tych pozycji literackich, która zostaje w głowie na długo.

KUP KSIĄŻKĘ